Strona główna | Mapa serwisu | English version  
   bar.keep.pl     portal barowy
Celebracja picia napojów alkoholowych
Felieton > Celebracja picia napojów alkoholowych
CELEBRACJA PICIA NAPOJÓW ALKOHOLOWYCH



            Piciu alkoholu niemal zawsze towarzyszy jakiś rodzaj celebracji. Wiemy o tym z historii, z przeróżnych mitologii oraz zapisków źródłowych, znamy sposoby celebracji nie tylko te zachowane przez tradycje, ale również  znamy je z domu, od dziadka i ojca, starszego brata a nawet od nowego kumpla ze Szkocji.


            I tak- starożytni, żeby zacząć od podstaw i zachować jakąś chronologie i ład tego artykułu, ronili krople wina przed wypiciem. Krople owe spadały niczym łzy na ziemie- ku czci bogów. Ten zwyczaj, ta celebracja picia alkoholu, w tym przypadku wina, można powiedzieć, że został do dziś. Nad pewnym, pomalowanym, nietypowym grobem na paryskim cmentarzu Père-Lachaise nie raz można zaobserwować jak długowłosy stary lub młody człowiek roni łzy i krople wina nad grobem jednego z „bogów” współczesnej kultury. Celebracja ta, podobnie jak w starożytności, tak i teraz,  jest wyrazem szacunku, tęsknoty, uznania, poddania się. Nie jest li tylko aktem spożycia (i niegdyś nie tylko tym była) napoju poprawiającego samopoczucie, choć to zapewne jest celem tej czynności zasadniczym.


            Egipcjanin, jak to stwierdził mój profesor od historii starożytnego Egiptu, budził się, pracował i zasypiał pijany. To metafora- w starożytnym Egipcie było tak dużo świąt państwowych, a na każdym należało się upić, że owa przenośnia ma swoje uzasadnienie.


   Historia historią można by cały elaborat napisać na temat celebracji picia napojów alkoholowych na przestrzeni czasów, i to nie w jednym tomie. A współczesne czasy? Czy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić uroczystość rodzinną bez wzniesienia toastu na cześć dziadka, na przykład, seniora rodu, człowieka obdarzonego szacunkiem, poważaniem, uznaniem? Nikt o zdrowych zmysłach nie wzniósł by toastu- a zatem wyrazu szacunku poprzez celebracje picia alkoholu- kawą lub herbatą. Nawet ciotka zasłuchana w radiowe audycje pełne nie kwestionowanego natchnienia i szemrająca pokątnie na temat wesela bezalkoholowego, wznosi ku górze kieliszek szampana (sic!- a nie zwykłego wina musującego…) bez zbytniego grymasu na twarzy.


Alkohol jest ważnym środkiem w kulturze, tak też dawniej (mitologia, Biblia, relacje starożytnych, ba! nawet Koran ze swoim surowym zakazem spożywania alkoholu, są pełne relacji na temat wina- najbardziej wówczas rozpowszechnionego trunku). Podobnie jak dziś. Nie mam tu na myśli rozlicznych problemów z nadużyciem alkoholu. Bo czy możemy winić pistolet że strzela do człowieka raniąc go, wy raczej winimy człowieka, który pociąga za spust alkoholu? Obok wspomnianych imprez w gronie rodzinnym, do takich wyobrażeń z celebracją alkoholu należy zaliczyć wszelakie spotkania międzypaństwowe, kongresy, uroczystości sportowe, umowy międzynarodowe, bankiety, i inne wydarzenia mające wpływ do życia milionów ludzi, o które są przypieczętowane już przysłowiową „lampką” wina lub szampana (tak jakby kieliszek miał coś wspólnego z lampą i na przykład mógł świecić, choć po paru głębszych wszystko możliwe, wszystko- tym bardziej dziwaczne nazewnictwo różnych przedmiotów ma swoja przyczynę i nie powstaje znikąd).


To wszystko odnosi się do ogólnego pojęcia celebracji alkoholu. A zagłębiając się w temat, od ogółu do szczegółu, nie należy pominąć faktu, ze poszczególne gatunki napojów alkoholowych maja swoja oddzielna, własna sztukę celebracji picia. Bo napoje alkoholowe nie są zwykłą woda, nie wystarczy ich wlać, przełknąć i finał, choć niestety wielu tak robi. Alkohol jest „napojem bogów”, wodą życia (aqua vitae- stąd polskie słowo okowita). Zasługuje na szacunek (którego tak często brak) choćby z uwagi na historię, tradycje i przekaz kulturowy, jaki ze sobą niesie, jak również na trud i pracę tysięcy ludzi, którzy pracują po to , by móc się cieszyć szacownymi, smakowymi trunkami.


A więc zacznijmy od podstaw. Picie wina, zasadniczo należało by powiedzieć- degustacja, ma swoje prawidła. Chodzi oczywiście o zasadę: popatrz (co masz w kieliszku i czy to na pewno jest kieliszek, czy aby na pewno nie jakaś lampka), powąchaj, posmakuj. Chodzi w tym rytuale o wydobycie z wina tego wszystkiego, co wino może nam dać od siebie. Jeśli chodzi o samo picie wina, juz po degustacji, to oczywiście należałoby mieć pod ręka a już najlepiej na stole, cos do jedzenia odpowiedniego do aktualnie spożywanego wina (powinno to działać w inną stronę, czyli wino do jedzenia, ale dla potrzeb tego tekstu możemy wprowadzić niejakie wariacje). Bo zasadniczo wino towarzyszy celebracji spożywania wyśmienitych potraw, ale to inna bajka. Do  picia bez jedzenia człowiek stworzył inne rodzaje napojów alkoholowych. Choć rzecz jasna żadnej reguły nie ma.


Obok wina jednym z najpopularniejszych i najbardziej rozpowszechnionych napojów zawierających alkohol, jest whisky (whiskey)- bodajże najstarszy napój powstały na drodze destylacji znany obecnie, po dziś dzień, człowiekowi, a z czasem doprowadzony przezeń do perfekcji. W naszym kraju przyjęło się, że pijemy whisky z colą, a te droższe- same lub z jedną kostką lodu. Szlachetne to. Wyraz szacunku dla seniorów rodu jak by nie było. Jest to wymowne, chyba każdy przyzna. Poza tym jeszcze do niedawna whisky pojawiało się na polskich stołach w momentach szczególnych a jej obecność była podkreśleniem wagi wydarzenia (drogi trunek na wartościowy czas)- jest to też wyrazem jakiejś celebracji tego leciwego napoju. W sytuacjach mniej szczególnych (pewnie w dużej mierze ze względu na stan finansowy ale nie tylko- whisky po prostu trzeba lubić) króluje nasza, niczyja inna, genialna czysta.


Czystą, jak sama nazwa wskazuje, pije się czystą, a zatem bez zanieczyszczeń colą, sokiem, tonikiem czy innymi zbędnymi gadżetami dla mięczaków. Tak było, jest i będzie- jak by to określić czysta polszczyzną. To jest jak dogmat, a jak wiadomo, do dogmatów jesteśmy przywiązani, wypiliśmy to z mlekiem matki i niech tak będzie. Mimo iż od niedawna powoli , powoli pojawia się w naszym społeczeństwie kultura (bo jeszcze nie moda…) na picie drinków z wódką, to jednak i tak przy barze najpopularniejszym zamówieniem związanym z tym słowiańskim napitkiem jest kultowe „setkę proszę”, choć ostatnio podzielone bywa przez dwa , a więc : „Pięćdziesiątkę czystej proszę!”. A na imprezach domowych czy polskich weselach, nie sądzę aby kiedykolwiek i którykolwiek (na szerszą skalę) z moich rodaków bawił się w robienie drinków z wódką (może poza wódką z sokiem dla mniej zaradnej niewiasty). I tu z kolei, zagłębiając się w tę sferę celebracji spożywania czystej, istnieją co najmniej dwie odmiany kultywowane w naszym kraju. Pierwsza, jak dla mnie lepsza, bo ma większe znaczenie społeczne, to popularne picie „po góralsku”, a więc z jednego kieliszka przepijając do sąsiada o obowiązkowo strzepując to co pozostało na dnie na ziemie (czy aby to li tylko higiena, czy też archetypowe zachowania Junga pozostawione nam wraz z genami przez starożytnych ojców?). Drugi sposób to picie na raz, każdy ze swego kieliszka wraz z wygłoszeniem toastu. I oczywiście nie można w tym miejscu zapominać o generalnej zasadzie związanej z celebracja picia napojów alkoholowych, w tym przypadku wódki, w Polsce, naszego narodowego trunku, obejmującej oba powyżej opisane style- wódki nie pije się z byle kim!! A kto wódki nie pije ten kabluje albo ma coś do ukrycia i boi się pod wpływem emocji, niewątpliwie towarzyszą spożywaniu, przepraszam, celebracji alkoholu, wygadać. A to ważny czynnik kulturowo- społeczny.


Inną zacną formą celebracji napojów alkoholowych jest ryt dotyczący picia cognac’u, lub innego rodzaju brandy. Oto wytrawny koneser idąc za przykładem konesera wina, bierze ów drogi (sercu) przecież trunek, z winem- jak by nie było- mający wiele wspólnego, bo z wina robiony, w kieliszku do swej dłoni i podgrzewa go ciepłem swego ciała. Jest to prawdopodobnie jedna z niewielu okazji by zaobserwować jak człowiek przekazuje swa ciepłotę napojowi wyskokowemu z alkoholem, a nie odwrotnie- napój wyskokowy człowiekowi.


Trunek ów szlachetny, sławetny Cognac, pod wpływem temperatury i powietrza otwiera się na swego degustatora ochoczo, drażniąc jego kubki smakowe i wonne swymi walorami organoleptycznymi, dając swą wonią chyba więcej przyjemności niż sam akt spożycia. Sam fakt trzymania małej ilości alkoholu wartego kilkadziesiąt złotych za 40ml w kruchym, cienkim szkle takoż pobudza konesera do jeszcze intensywniejszej celebracji.  Po jakimś, nie krótkim, czasie następuje zbliżenie warg i języka do powierzchni napoju i kontakt, aromatów podszytych mocą alkoholu z doznaniami estetycznymi człowieka, będącymi już na skraju wytrzymałości, pobudzonymi przez wonne oczekiwanie na ów akt. Coś pieknego. Doprawdy smakowy zwyczaj warty zachodu.


Piękną, swoistą celebracje posiada również meksykański wynalazek, całkiem udany i niepowtarzalny, niemal genialny jak nasza czysta- tequila. Mimo ze dla Meksykanina tequila to tyle co dla nas czysta i pije się ją w podobny sposób jak czysta- czystą, prawdopodobnie za sprawą naszych amerykańskich przyjaciół, dotarł do nas zwyczaj picia tequili z solą i cytryna (słynne sól-z kciuka- tequila, cytryna). Sól dobrze  zatrzymuje wodę w organizmie, co ma swoje niebagatelne znaczenie w pustynnym klimacie Meksyku. Prawdopodobnie stąd ten zwyczaj. Ale czyż nie piękny i warty kultywowania, zwłaszcza że przydatny i pragmatyczny?


Istnieje jeszcze wiele różnych, dziwacznych mniej lub bardziej udanych sposobów picia wszelakich gatunków alkoholi (jeśli sambuca to inhalator; żubrówka?- jakże bez soku jabłkowego? Gin z tonikiem to niemal już jeden napój a spirytus jak inaczej niż z herbatą wysoko w górach?) Istnieją te tradycyjne sposoby jak i ciągle powstają nowe (polskie wino owocowe w parku obowiązkowo to niemal nowożytny rytuał, zwłaszcza na studiach). I powstawać będą zawsze, dopóty, dopóki istniał będzie człowiek. Będzie kult picia alkoholu się rozwijał ale zarazem człowiek będzie kultywował i zachowywał z uwielbieniem te „stare”, tradycyjne, sprawdzone formy celebracji picia napojów alkoholowych. Bo napoje alkoholowe są, czy tego chcemy czy nie, nośnikiem tradycji, doświadczeń wielu pokoleń, są (nie najważniejszym ale widocznym co najmniej) elementem niemal każdej kultury, społeczeństwa, symbolem (Rosjanin marznie ale nie zamarza- to powiedzenie wbrew pozorom nie ma konotacji pejoratywnych i znikąd się nie  wzięło- w zimnym mroźnym klimacie alkohol jest poważnie traktowanym środkiem pozwalającym się rozgrzać i nie ma nic wspólnego z alkoholizmem, który jak by nie było jest chorobą).


Celebracja picia napojów alkoholowych jest wyrazem szacunku, jak już wspomniałem, wobec tradycji, kultury i pracy ludzkich rąk. W połączeniu z chorobą alkoholowa ( jeśli już musieliśmy o to zahaczyć- a nie sposób przecież przy takim temacie) celebracja czyli kultywowanie sztuki picia alkoholu jako wyraz szacunku, jest przeciwieństwem picia dla picia. Jeśli ktoś celebruje picie napojów alkoholowych, to znaczy ze ma do nich szacunek, do ich walorów jak i do ich mocy i siły. Nie wlewa ich w siebie ot tak po prostu, tylko po to , by się upić. Jeśli tak postępuje, jeśli jest świadom tego że pije alkohol i tym bardziej, jeśli to robi celebrując ten akt- daleki jest i bardziej odporny na zgubne i nie pożądane skutki picia (nie degustacji, spożywania, celebracji).


Dlatego sztuka picia napojów alkoholowych, a celebracja przecież nią niechybnie jest, jest tak ważna. A zarazem przecież tak bardzo przyjemna. Bo pop to te ryty powstały, alby były sensowne, przyjemne i praktyczne jednocześnie. Po to powstały, by było przyjemnie. Przyjemnie z klasą.



To jest stopka